Właśnie mija dwadzieścia lat od naszego przystąpienia do Unii Europejskiej. W toku rokowań akcesyjnych okazało się, iż najtrudniejszym problemem negocjacyjnym nie jest rolnictwo, jak wszyscy oczekiwali, ale hutnictwo — pisze dr Jerzy Podsiadło, prezes Oddziału PTE w Katowicach
Biznes | 157: Biznes | PTE
W końcu, po długich i trudnych rozmowach Komisja Europejska zaakceptowała nasz program restrukturyzacyjny, którego realizacja w następnych latach doprowadziła do stworzenia w Polsce nowoczesnego i w pełni konkurencyjnego hutnictwa żelaza i stali. Dzisiaj nasze hutnictwo jest jednak znowu w kryzysie, przynajmniej po części z niezrozumiałych powodów.
Z danych statystycznych wynika bowiem, iż produkcja stali i wyrobów hutniczych w naszym kraju systematycznie z roku na rok zmniejsza się. W 2022 r. wyprodukowano zaledwie 7,5 mln ton stali surowej. Nie mam jeszcze danych za 2023 rok, ale w pierwszym I półroczu t.r. produkcja zmniejszyła się aż o ok. 20 proc. Wszystko więc wskazuje na to, iż produkcja stali spadła w całym minionym roku poniżej 7 mln ton, osiągając tym samym wielkości z początku lat 60. XX w.
Wprawdzie w 2023 roku produkcja hutnicza w całej Europie radykalnie zmniejszyła się, ale spadek w Polsce był jednym z najgłębszych. Co się więc dzieje? Czy tak gwałtownie zmniejszył się popyt naszego rynku na wyroby hutnicze? Czy nagle z hutnictwa wyparowały nasze przewagi konkurencyjne?
Całe to niewiarygodne załamanie produkcji hutniczej w Polsce bardzo dobrze można prześledzić na przykładzie sytuacji w 2021 r., który generalnie był bardzo dobry dla naszej gospodarki. Wyprodukowaliśmy wtedy 8,5 mln t stali, zajmując V miejsce w Europie. Konsumpcja jawna stali w Polsce, tj. po uwzględnieniu bilansu eksportu i importu wyrobów hutniczych, wyniosła aż 15,1 mln t. Pod tym względem zajęliśmy III miejsce w UE.
Według danych unijnych wyprzedziły nas tylko Niemcy, które zużyły 35,2 mln t wyrobów hutniczych oraz Włochy z konsumpcją w wysokości 25,9 mln t. Problem w tym, iż oba te kraje zużycie wyrobów hutniczych pokrywały własną produkcją. Niemcy z nadwyżką, bo wyprodukowały aż 40,1 mln t. stali surowej, a Włosi z produkcją 24,4 mln t praktycznie całkowicie.U nas natomiast różnica pomiędzy produkcją a konsumpcją /15,1- 8,5/ wyniosła 6,6 mln t. Sprowadziliśmy więc w omawianym roku ogromne ilości wyrobów płaskich, kształtowników i innych wyrobów hutniczych nie wykorzystując w pełni własnych zdolności produkcyjnych.
Mało tego – w naszym hutnictwie obserwujemy od dłuższego czasu posuchę inwestycyjną, co źle rokuje na przyszłość. Właściwie jedyną grupą hutniczą, która systematycznie inwestuje i rozwija się jest Cognor Holding SA. Właśnie zakończyli tam modernizację swojej walcowni prętów w Krakowie, wymieniając 95 proc. urządzeń, co właściwie oznacza, iż zbudowali całkowicie nową walcownię, podnosząc przy tym jej zdolności produkcyjne do 400 tys t. Kontynuują także budowę nowej walcowni kształtowników w Siemianowicach Śląskich na miejscu byłej Walcowni Rur Jedność.
Niezależnie od naszych wewnętrznych problemów związanych z niewykorzystaniem posiadanych mocy produkcyjnych oraz brakiem dostatecznych inwestycji hutnictwo polskie jak i hutnictwo światowe, w związku z konieczności zapobieżenia dalszym zmianom klimatycznym stoi przed zadaniem całkowitego odejścia od podstawowej do tej pory wielkopiecowej technologii produkcji. Wydaje się, że jeszcze dzisiaj mało kto z naszych koryfeuszy zdaje sobie sprawę z rewolucji, która nas czeka w najbliższym czasie, a w każdym razie z tempa, w jakim zostanie ona przeprowadzona. Światowe hutnictwo emituje ok. 7 proc. globalnej emisji CO2.
Głównymi emitentami są spiekalnie i wielkie piece. Wyeliminowanie tej technologii i zastąpienie jej bezpośrednią redukcją żelaza z rudy za pomocą wodoru oraz produkcją stali w procesie elektrycznym ze złomu jest kwestią najbliższych paru lat.
Obecnie jest prowadzonych ok. 60 projektów w zakresie bezpośredniej redukcji żelaza z rudy za pomocą wodoru. Jeżeli w ciągu najbliższych lat nie zostaną opracowane i wdrożone wydajne technologie pozyskiwania czystego wodoru, to hutnictwo przestawi się całkowicie na bezpośrednią redukcję za pomocą gazu, co będzie oznaczało znacznie mniejszą emisję dwutlenku węgla niż w procesie wielkopiecowym oraz na produkcję stali w procesie elektrycznym ze złomu. Cały proces przebudowy hutnictwa żelaza i stali będzie wymagał ogromnego wysiłku finansowego i koordynacji działań w całej gospodarce narodowej, przede wszystkim zaś w zapewnieniu dostaw czystego wodoru lub przejściowo odpowiednich ilości gazu oraz czystej i porównywalnej cenowo do europejskiej konkurencji energii elektrycznej.
Wydaje się, iż bez mocnego wsparcia ze strony rządu dekarbonizacja tego sektora gospodarki będzie bardzo trudna, jeżeli w ogóle możliwa. Przełoży się to w bliskim okresie czasu nawet nie na perspektywy rozwoju naszego hutnictwa, ale na jego istnienie. Jeżeli bowiem nie pójdziemy w kierunku dekarbonizacji hutnictwo zniknie z mapy gospodarczej Polski. Stal była, jest i pozostanie, mimo różnych substytutów, jednym z kluczowych materiałów. Bez własnej stali nie będziemy mogli kontynuować szybkiego i zrównoważonego rozwoju, a wydarzenia w ostatnim czasie pokazały wyraźnie jak ważne jest utrzymanie systematycznych dostaw podstawowych materiałów i surowców. Bez hutnictwa nasza gospodarka będzie więc ułomna.
Polityka gospodarcza w najbliższym czasie musi uwzględnić też fakt, iż przebudowa hutnictwa żelaza i stali wywoła negatywne konsekwencje w różnych częściach gospodarki, a przede wszystkim w górnictwie węgla koksowego i przemyśle koksowym. Likwidacja wielkopiecowej produkcji stali oznacza bowiem koniec zużycia koksu w hutnictwie, a więc zamknięcie kopalń wydobywających węgiel koksowy oraz koksowni. Wydaje się, iż proces ten będzie nawet szybszy niż odejście od węgla energetycznego, z czego przynajmniej część naszych górników i koksowników ciągle nie zdają sobie chyba sprawy, ogłaszając plany wydobycia węgla i produkcji koksu na okres co najmniej następnych 20 lat.