Stal jest niezbędna człowiekowi — bez stali nie byłoby dzisiaj tego świata, który znamy — mówi Stefan Dzienniak – prezes Rady Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH)
Biznes | 157: Biznes | HIPH
Co więcej, nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie pojawiło się jakieś alternatywne dla stali tworzywo konstrukcyjne. Warto wrócić do czasów sprzed dwóch dekad. W 2000 roku zdolności produkcyjne stali na świecie wynosiły miliard ton – cywilizacja ludzka potrzebowała ponad 3 tys. lat, by dojść do takiego wyniku. W ciągu 17 lat XXI wieku podwojono produkcję i ciągle zwiększano zdolności produkcyjne.
Obecne zdolności produkcyjne branży stali to 2,5 mld ton – i nadal powstają nowe inwestycje, a ponad 50 procent produkcji stali na świecie przypada na Chiny. Co ciekawe, w latach 30. XX wieku Chiny produkowały zaledwie 30 tys. ton na rok, co wtedy dawało 30 pozycję na liście producentów stali. Wówczas Polska produkowała ponad 1 mln ton stali. Dzisiaj realia są inne – Chiny produkują najwięcej stali na świecie, za nimi plasują się Indie, które z roku na rok zwiększają swoje zdolności produkcyjne (w 2007 r. było to 40 mln ton, obecnie to już 200 mln ton, a przewiduje się, że w 2030 roku mogą już produkować ok. 300 mln ton stali).
Konkluzja jest jedna: każde państwo, które poważnie myśli o rozwoju gospodarki, bezpieczeństwie, zamożności społeczeństwa, inwestuje w dwa sektory: energetykę i hutnictwo. Bez tego nie ma rozwoju i mocnych fundamentów gospodarki.
Jaka jest sytuacja na rynku stali w 2023?
Wszyscy producenci w Unii Europejskiej zmniejszają produkcję. Przed kryzysem z lat 2008-2009 unijne hutnictwo miało niemal 250 mln ton zdolności produkcyjnych – dzisiaj to 215 mln ton. Wówczas produkcja była na poziomie 210 mln ton, dzisiaj to jedynie 126 mln ton. Zużycie: wtedy 203 mln ton, dzisiaj 133 mln ton.
Co się wtedy stało? Nie ma prostej odpowiedzi. UE nagle stała się importerem nie tylko samej stali, ale również gotowych elementów i produktów stalowych. W 2008 roku załamujący się rynek powodował naciski na przemysł, który zareagował gwałtownie – gaszono piece, zmniejszano produkcję, by po roku znów zwiększać produkcję. Jednak poziom produkcji stali surowej i wyrobów gotowych już nigdy nie powrócił do poziomu sprzed kryzysu. Część przemysłów konsumujących stal wyprowadziła się z obszaru Unii Europejskiej. W roku 2004, w którym Polska dołączyła do UE , nastąpił gwałtowny wzrost zużycia stali: z 8,5 mln ton doszliśmy do 12 mln ton w ciągu dwóch lat. W negocjacjach akcesyjnych z UE uzgodniono, że Polska ograniczy zdolności produkcyjne stali surowej do 12,6 mln ton. Ograniczenia zdolności produkcyjnych dotyczyły również wyrobów gotowych, szczególnie w segmencie wyrobów płaskich, a nadwyżki były zmniejszone poprzez fizyczną likwidację urządzeń. W 2020 roku wprowadzane lockdowny spowodowały ograniczenia produkcji trwające kilka miesięcy, co, w efekcie, doprowadziło do trwałych wyłączeń hutniczych instalacji. Straciliśmy ponad 2 mln ton zdolności produkcyjnych.
Polska jest największym producentem wodoru szarego w UE, mamy bowiem koksownie o zdolnościach produkcyjnych ok. 10 mln ton koksu. Przy tej produkcji powstaje ok. 4-4,5 mld m3 gazów koksowniczych (skład: ok. 57 proc. wodoru, ok. 20 proc. metanu. To są czyste gazy, które możnaby wykorzystać w elektrociepłowniach.
Pytanie, które zadają sobie czytający ten tekst – w jakim stanie jest hutnictwo dzisiaj?
Pomimo obniżonych zdolności produkcyjnych do 10 mln ton, poziom wykorzystania zdolności w roku 2023 wyniósł tylko około 64%. I to niestety już jest poziom, który, przy niskich cenach wyrobów, powoduje problemy z rentownością zakładów. Zużycie w roku 2023 sięgnęło 12 mln ton i było niższe od rekordowego w roku 2021 o ponad 3 mln ton, ale produkcja spadła jeszcze bardziej – do 6,4 mln ton.
Co jest nie tak w polskim hutnictwie, że mimo stosunkowo wysokiego zużycia, udział produkowanej w Polsce stali jest coraz mniejszy? Skąd pochodzi ta stal? A gdzie wywozimy polską produkcję?
Największym partnerem eksportowym są Niemcy. Jeżeli gospodarka niemiecka kupuje wyroby produkowane w Polsce, to znaczy, że nie ma wątpliwości, co do ich wysokiej jakości. Nie każdy wie, że jesteśmy największym dostawcą szyn długich dla Deutsche Bahn. Eksportujemy także do Czech, Słowacji, Włoch, Węgier, Rumunii, Austrii, Ukrainy, Francji.
Skąd przywozimy? Najwięcej również z Niemiec, na drugim miejscu Włochy, na trzecim Ukraina. Dalej: Słowacja, Czechy, Belgia, Francja, Austria, Chiny, Finlandia.
Ważnym zagadnieniem jest import z krajów trzecich, który w roku 2023 wyniósł prawie 3 mln ton. Do Polski stal dostarczają Ukraina, Chiny, Korea Południowa, Indie, Wietnam, Serbia, Japonia, Turcja, Indonezja, Wielka Brytania, Tajwan, Mołdawia. Można powiedzieć, że wyroby ze stali przyjeżdżają do Polski z całego świata. Warto sobie tutaj zadać pytanie, czy ta emisja CO2 nie powinna powiększać śladu węglowego stali, za który powinni zapłacić importerzy?
Zmierzamy do dekarbonizacji hutnictwa i złom odegra w tym bardzo ważną rolę. Dzisiaj jesteśmy eksporterem netto złomu, ale za kilka lat może tego złomu brakować także w Polsce i powinniśmy ten złom chronić (jakkolwiek to nie brzmi). UE jest największym eksporterem złomu na świecie – zdekarbonizowany wiele lat wcześniej surowiec, wyjeżdża np. do Turcji, Indii, czy jeszcze gdzieś indziej, a potem wraca w postaci wyrobów.
Jaka była sytuacja na rynku stali w 2023 roku? Wszyscy zmniejszają produkcję. Przed kryzysem z lat 2008-2009 europejskie hutnictw o miało niemal 250 mln ton zdolności produkcyjnych – dzisiaj to 215 mln ton. Wówczas produkcja była na poziomie 210 mln ton, dzisiaj to jedynie 126 mln ton. Zużycie: wt edy – 203 mln ton, dzisiaj – 133 mln ton.
Jaka jest przyszłość hutnictwa – nie tylko w Polsce, ale też w Unii Europejskiej. Nie ma na to prostej odpowiedzi, ale jedno wiemy na pewno – łatwo nie będzie.
W technologii zintegrowanej produkcji stali zużywamy około 0,5 tony koksu do wyprodukowania 1 tony surówki. Kiedy ten produkt „wychodzi” z pieca, ma ok. 5% węgla w zredukowanych tlenkach żelaza. W następnym etapie, w konwertorze tlenowym, następuje wypalanie węgla z tego żelaza do poziomu określonego normą dla poszczególnych gatunków stali. Pełny cykl wytopu (ok. 320 ton stali) trwa ok. 40 minut. Produkcja według tej technologii emituje ok. 2 tony CO2 na 1 tonę stali. Celem dekarbonizacji jest znacząca redukcja emisji CO2. Wielkie piece mają być zastąpione instalacją DRI (Direct Reduced Iron), koks jako reduktor ma być zastąpiony wodorem, a konwertor piecem elektrycznym. Oznacza to wyburzenie połowy huty i wybudowanie nowych instalacji. Oprócz bardzo dużych kosztów inwestycyjnych znacząco wzrosną koszty operacyjne. Zamiana bowiem koksu na wodór oznacza 4-5-krotny wzrost kosztów produkcji surowego żelaza.
Aby produkować zieloną stal w AMP (Huta Katowice), potrzeba dużo zielonego wodoru. Żeby wyprodukować zielony wodór, potrzeba dużo zielonej energii. W sumie „zielone” hutnictwo, potrzebuje około 30 TWh zielonej energii, żeby utrzymać dotychczasowy poziom produkcji. Obecnie sektor stalowy zużywa ok. 5 TWh. To oznacza gigantyczne pieniądze na inwestycje w zieloną energetykę.
Czy wodór to jedyna alternatywa dla koksu?
Odpowiedź brzmi: nie. Obecnie w świecie produkuje się ~125 mln ton/rok żelaza w technologii DRI, a stosują ją takie kraje, jak Arabia Saudyjska, Kuwejt, Oman, ZEA, Indie, Iran – który jest liderem produkcji w tej technologii. Żaden z tych krajów nie używa wodoru, lecz innych gazów, zwłaszcza gazu ziemnego, a główną przesłanką nie są aspekty techniczne, lecz ekonomiczne. Dzisiaj w globalnym obrocie wyrobami stalowymi o ich konkurencyjności decyduje głównie cena. Hutnictwo w Unii Europejskiej jest coraz droższe – za drogie, żeby przetrwać.
W kwietniu 2024 roku będziemy obchodzić 52. rocznicę rozpoczęcia budowy Huty Katowice w Dąbrowie Górniczej. Pomimo upływu lat, postępu technicznego i technologicznego wiele rozwiązań do dzisiaj się broni. Dla huty wybudowano koksownię i połączono ją taśmociągiem do transportu koksu oraz rurociągiem do transportu gazu koksowniczego. Gaz koksowniczy nazywany jest szarym wodorem i mógłby odegrać rolę paliwa okresu przejściowego pomiędzy koksem a zielonym wodorem, który potrwa co najmniej do 2035 roku. Prawdopodobnie nie zwiększając kosztów operacyjnych produkcji żelaza nastąpiłaby redukcja emisji CO2 do ok. 700 kg na 1 tonę stali.
Polska tej szansy nie wykorzystuje.